poniedziałek, 28 marca 2016

One-shot Wielkanoc

Ahsoka obudziła się o jedenastej. Trochę zdziwiło ją to, że jej jakże kochany mistrzunio, nie obudził jej jeszcze i nie kazał iść na trening, ale nie miała nic przeciwko tej miłej odmianie. Wyjęła żelki Haribo, które kupiła wczoraj w Biedronce ( no przecież oczywiście, że oni tam mają takie sklepy,
co wyście myśleli? ), i zaczęła zjadać je garściami. Zastanawiała się dlaczego Anakin nie przyszedł do niej by wywalić ją z łóżka i wtedy przypomniała sobie...
- DZISIAJ WIELKANOC!!! - krzyknęła z radością na całą świątynie, a z korytarza i sąsiednich pokoi dały się słyszeć "grzeczne prośby" o to by była ciszej.
- Ups... Już będę ciszej. Ale zaraz chwila... - popatrzyła na zegarek - O NIE!!! - zza drzwi dobiegły jeszcze głośniejsze krzyki - spóźnię się na śniadanie wielkanocne!
Szybko ściągnęła swoją piżamę w ciasteczka i ubrała przygotowany dla niej przez Padme strój. Mistrz Windu ustalił, że na śniadanie wielkanocne, każdy Jedi, mistrz i adept mają się odświętnie ubrać. Ahsokę dziwiło to, ponieważ na co dzień, rada zabraniała nosić ozdobnych strojów i biżuterii. Gdy była już gotowa podeszła do lustra. Miała na sobie brązową zwiewną sukienkę ze złotym paskiem na biodrach. Materiał sięgał jej z przodu przed kolano, a z tyłu za. Ubranie było całe wykonane z szyfonu ( to jest taki materiał, jakby co ), a na górze były pięknie powyszywane beżową grubą nicią drobne gwiazdki. Do tego na nogach miała balerinki, natomiast na szyi  złoty naszyjnik z jelonkiem, który dostała kiedyś na urodziny od swojego mistrza. Zrobiła pirueta, żeby zobaczyć jak cudownie kręci się jej sukienka, a potem pobiegła do sali w której odbywało się święto. Przy stole czekali już jej przyjaciele. Bardzo ucieszyła się na ich widok i usiadła koło Hope i Netha ( postacie będą dzisiaj lub jutro).
- Przegapiłam coś? - spytała Tano.
- Nic oprócz jakże ciekawej przemowy mistrza Windu - odpowiedziała żartem Cassie ( to też nowa bohaterka ).
- Oh nie! A ja cały rok czekałam, aby posłuchać cóż interesującego ma nam do powiedzenia szanowny mistrz Windu. - odpowiedziała z sarkazmem, na co cała grupka się
zaśmiała. - Ale chwila... gdzie jest Zack ( o to następna nowa postać )? Przyjdzie? - zapytała z nadzieją w głosie Ahsoka.
- Niestety jeszcze nie wrócił z misji. - wtrąciła Hope ( przedstawię postacie już za niedługo ).
- Aaa... Szkoda. No cóż, trudno.
Rozmowę przerwał im Mace Windu ogłaszający, że skończył już swoją pogadankę, co spotkało się z wielką radością od strony padawanów. Ahsoka zerknęła na stół. Dopiero teraz zauważyła, że aż ugina się od różnego rodzaju wędlin i innych potraw. Dziewczyna nie wiedziała co zjeść najpierw. W końcu zdecydowała, że tak jak wszyscy, zacznie od barszczu białego. Sięgnęła po łyżkę i od razu zaczęła pochłaniać zawartość talerza w ekspresowym tempie. Niestety nie pomyślała, że zupa jest gorąca i wszystko co miała w ustach, wypluła na Anakina, który właśnie siadał przy stole.
- SMARKU! CO TY ROBISZ! TA ZUPA JEST GORĄCA! - wrzasnął otrzepując swoje ubranie.
- Yyy... sorki Rycerzyku - odpowiedziała mu padawanka próbując powstrzymać śmiech.
- Żadne "sorki" marsz do sali treningowej!
- Ale mistrzu!
- Marsz!
- Co ty masz dzisiaj taki zły humor?
- Nie twoja sprawa, a teraz na trening!
- Ygghhh... Nienawidzę cię. - burknęła obrażona Ahsoka.
***
Po raz setny powtarzali ten sam ruch. Ahsokę już dawno to znudziło. Zresztą już samo to, że musiała trenować w Wielkanoc było dosyć denerwujące, a w dodatku od dwóch godzin robili praktycznie to samo. Co odbiło jej mistrzowi, żeby zmuszać ją do trenowania w święta! Przecież to niedorzeczne! Jak tylko będzie miała okazje to powie swojemu mistrzowi co o nim...
- Ahsoko! Ahsoko! - jej rozmyślania przerwał głos Skywalkera.
- Co?
- Nie co tylko proszę Smarku.
- Rycerzyku błagam tylko nie udzielaj mi tu lekcji dobrych manier.
- Właśnie mówiłem, że koniec na dziś, ale się nie odzywałaś, co znaczy, że nie masz nic przeciwko następnym dwóm godzinom treningu - zmienił temat rycerz Jedi.
- Co? Nie!
- Tak, a teraz przejdziemy do pojedynku.
- Rycerzyku, przecież wiesz, że ja nie mam z tobą żadnych szans.
- I dlatego musisz ćwiczyć.
 Po tych słowach oboje poszli po miecze treningowe i ustawili się naprzeciwko siebie.
- Zaczynaj - rzekł krótko Anakin
- A nie możesz ty zacząć...
- Panie mają pierwszeństwo. - odparł z uśmieszkiem.
- No dobra...
Ahsoka wyciągnęła i włączyła miecz, a następnie zaatakowała. Starszy Jedi bez problemu odpierał jej ataki. Dziewczyna uderzała z lewej, z prawej, z góry i z dołu, a jej mistrz bronił się z dziecinną łatwością. Teraz on zaczął napierać. Używał V formy, stylu Djem So. Jego padawanka tej samej formy, ale stylu Shien. Jego niebieski miecz stykał się z zielonym i żółtym shoto. Przeskoczył za dziewczynę i popchnął ją mocą, a ona z impetem walnęła w ścianę. Podbiegł do niej i pomógł jej wstać.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską w głosie.
- Nie... tylko trochę boli mnie głowa.
- Przepraszam Smarku. Trochę za mocno cię popchnąłem. Chyba starczy już treningu na dziś.
- O tak... starczy - odpowiedziała - To ja pójdę do moich przyjaciół.
Wyszła z sali i skierowała się w stronę pokoju Hope, w którym była cała paczka.
***
Weszła do pokoju, a na łóżku zobaczyła trójkę padawanów. Byli to Hope, Cassie, Neth i ... a no tak Zacka nie było, nie wrócił jeszcze z Naboo, gdzie miał misję. Ahsoce było smutno, że nie mogła spędzić świąt ze swoim najlepszym przyjacielem. Ale czy na pewno Zack był tylko przyjacielem? Darzyła go wielkim zaufaniem. W dodatku był bardzo przystojny. Jego średniej długości blond włosy, oczy jak szmaragdy... Stop! Ogarnij się! Ahsoko Tano nie wolno ci się przywiązywać. Co z tego, że Zack jest taki wspaniały... O nie! Przestań o nim myśleć! To tylko przyjaźń! Nawet nie zauważyła, że wszyscy się na nią gapią, ponieważ stała na środku pokoju i rozmyślała. Wszyscy dziwili się co jej odbiło. Tylko najbardziej inteligentna, czyli Hope, podeszła do Ahsoki i spytała:
- Ej, Soka. Co ty tak stoisz?
- Emmm... nic nic.. - odpowiedziała wymigując się od odpowiedzi. Nie chciała żeby ktoś wiedział, że Zack jej się podoba. - Ja tylko zmęczyłam się tym treningiem z Rycerzykiem.
- No tak. Kto normalny trenuje w Wielkanoc? - do rozmowy dołączył Neth.
- Nie wiem, jak wy, ale ja też miałam dziś trening. - powiedziała Cassie.
- No co ty? - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Noo. Obi-wan wymyślił, że nie jestem w formie i muszę trenować dwa razy więcej. - powiedziała, a potem spojrzała na zegarek. Była piętnasta. - Wiecie co? Ja muszę
już iść bo mam następny trening...
Wtedy komunikator Netha zadzwonił. Chłopak wyciągnął go z kieszeni i ujrzał holograficzną kopię swojego mistrza Maca Windu.
- Witaj padawanie. Mistrz Yoda przydzielił nam misję. - zaczął.
- Ale w Wielkaaanoooc... - marudził jak zwyklę Neth.
- Tak w Wielkanoc padawanie i odzywaj się do swojego mistrza z większym szacunkiem padawanie. - Netha denerwowało to, że wciąż zwracał się do niego "padawanie". Zachowywał się tak, jakby chciał podkreślić, że to on jest jego mistrzem i że jest ważniejszy i potężniejszy - Za dziesięć minut chcę cię widzieć gotowego w hangarze padawanie.
- Dobrze mistrzu. - odparł ze zrezygnowaniem rozłączając się - No to ja lecę! - zwrócił się tym razem do swoich rówieśników.
- Och! Przypomniałam sobie! - krzyknęła nagle Hope - Muszę iść do biblioteki! Chodź Cassie, pójdziesz ze mną. - i pociągnęła dziewczynę za sobą, zostawiając Ahsokę
samą ze sobą w pustym pokoju. Nie mając nic innego do roboty, skierowała swe kroki w stronę swojego pokoju. Gdy dotarła na miejsce, skoczyła na łóżko, wyciągnęła
Haribo i swojego Laptopa. Resztę dnia spędziła siedząc na Facebooku i oglądając durne filmiki na YouTubie.
____________________________________________________________________________________________________________________

No co tam u was mordeczki? Bo u mnie nuda. Siedzę w pokoju i się nudzę. No cóż, mam nadzieję, że wam święta ciekawiej mijają. No, nie ma to jak oblać swojego mistrza
wrzącą zupą, potem mieć czterogodzinny trening, walnąć o ścianę, a potem do końca dnia siedzieć w łóżku z laptopem.. no cóż. Dedyk dla wszystkich co też nudzą się w
święta!
NMBZW!

niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 1

       ~Anakin~

Ocknął się. Rozejrzał się po statku i zauważył nieprzytomnego Obi-wana. Od razu przypomniał sobie co się stało. Lecieli na Geonosis, lecz przy lądowaniu, uderzyli w skałę. Spojrzał na Kenobiego i stwierdził, że nic poważnego mu się nie stało. Miał jedynie trochę sińców i otarć. Wtedy jego były mistrz poruszył się. Powoli otworzył oczy, a potem wstał. Widać było, że lekko kuśtyka na jedną nogę, ale nie przejął się tym za bardzo. Przez jakiś czas chodzili w ciszy po statku bez celu. Nie mieli ochoty ani powodu do rozmowy, więc po prostu siedzieli cicho. Nagle Obi-wan odezwał się:
- Gdzie jest Ahsoka Anakinie?
To pytanie sprawiło, że Skywalkera zamurowało. No tak. Ahsoka. Jak mogłem o niej zapomnieć. Co jeśli coś jej się stało? A co jeśli ktoś ją porwał? Kiedy się rozbili bok statku został cały zniszczony, więc ktoś mógł dostać się do statku. To wszystko moja wina. Ja sterowałem,  to ja nie zauważyłem tej skały.
- Anakinie. - głos starszego Jedi wyrwał go z zamyślenia.
- Yyy... nie widziałem jej... - odpowiedział.
- Musimy ją znaleźć. Chodź.
Wyszli ze statku, a raczej z jego resztek. Anakin miał przeszukać statek i jego okolice, a starszy mistrz pójść dalej, na wypadek gdyby Ahsokę ktoś zabrał. Obi-wan oddalił się, a Skywalker został sam. Próbował wyczuć swą padawankę przez moc, lecz był zdenerwowany, że nie mógł się skupić i uspokoić. Krajobraz planety przypominał mu trochę jego dzieciństwo. Piasek, piasek i piasek... wszędzie piasek i tylko gdzieniegdzie można było zauważyć wysokie skalne wieżyczki ( nie wiedziałam jak to nazwać ).Wygląd tej planety przytłaczał go. Nie lubił wspominać swojego dawnego życia. Czuł wielki ból z powodu utraty matki i wstyd, że dał się ponieść gniewu. Obszedł kilka razy szczątki statku, lecz nie znalazł Ahsoki. Już miał się poddać gdy nagle, poczuł jakiś maluteńki, słabiutki płomyczek życia, który ledwo się tlił. Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz cię znajdę - pomyślał. Szybko pobiegł w kierunku, który wskazywała mu moc. Po chwili dobiegł do wielkiej sterty gruzu. Zaczął szybko odrzucać kamienie. To co zobaczył przeraziło go nie na żarty...

       ~Obi-wan~

Zostawił Anakina przy statku i ruszył przez pustynię. Z Geonosis nie miał zbyt miłych wspomnień. Kiedy długi czas temu był tu został przykuty do ogromnego słupa i atakowany przez krwiożercze potwory. Jego druga wizyta na tej planecie, też nie należała do przyjemnych. Wraz z Anakinem, Ahsoką, mistrzynią Unduli i jej padawanką, mieli za zadanie zniszczyć fabrykę droidów. Warunki były ciężkie. Już podczas lądowania jego i inne kanonierki zostały zestrzelone. Koniec końców udało im się wykonać zadanie i wrócić na Corusant, do świątyni bez poważnych obrażeń. Miał nadzieje, że i tym razem wrócą wszyscy zdrowi. Nagle, usłyszał jakiś szelest. Szybko schował się za kamieniem i nasłuchiwał co się dzieje. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu stały się całkowicie słyszalne. Postanowił wychylić się  spojrzeć co wydaje taki dźwięk. To co zobaczył przeraziło go nie na żarty...

_____________________________________________________________________

Heheh, to zakończenie. Nech żyje zmuszanie ludzi do czytania, żeby wiedzieli o co chodzi! Ktoś jeszcze tak robi? Nie? Tylko ja? No to szkoda!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, chyba jest trochę dłuższy niż tamten... No cóż życzę wszystkim wesołych świąt! Mnie to się kojarzy z bożym narodzeniem, ale co tam... Wesołych świąt!
Dedyk dla Sokitano!
NMBZW!!! :D

sobota, 26 marca 2016

Prolog

-Ahsoka wstawaj! - wrzeszczał Anakin.
-Ale mi się niee chceeeeee... Jest dopiero dziesiąta... - odpowiedziała dziewczyna z głową w poduszce.
-Za pięć minut Obi-wan oczekuje nas w hangarze.
-Ale po cooo...?
-Bo mamy misję! - rycerz Jedi zaczynał tracić cierpliwość,
-Obudź mnie za pół godziny...  Mistrzu słyszałeś? - powiedziała Ahsoka. - Haloooo Rycerzyku... No dobra skoro cię nie ma to ja idę spać. - powiedziała bardziej do siebie niż do siebie niż do kogoś.
   Położyła się, nakryła kołdrą, przytuliła swojego pluszowego misia i już miała zasnąć gdy...
-Rycerzyku co ci strzeliło do tego twojego pustego łba żeby zrzucać mnie z łóżka!? - krzyknęła ze złością.
- Wiesz co... najpierw chciałem cię oblać lodowatą wodą, ale nie mogłem znaleźć żadnego wiadra.
- I tak lepiej dla ciebie!
- Dobra wstawaj leniu i idź się ubrać.
-Ehhh... No dobra.
   Anakin wyszedł z pokoju, a Ahsoka zaczęła ściągać swoją piżamę i podeszła do szafy. Wyjęła z niej swój bordowo-czerwony strój i zaczęła się mu przyglądać. Lubiła swój strój. Był wygodny i ładny. Nie była modnisią, ale nie wyszłaby do ludzi ubrana w coś brzydkiego. Gdy skończyła się ogarniać, spojrzała na zegarek.
- Oj! Jestem spóźniona.
Pobiegła co sił w nogach na miejsce spotkania. W hangarze czekał już jej mistrz i Obi-wan. Stali obok małego statku, którym mieli lecieć. Oczywiście Anakin skarcił Ahsoke za to, że się spóźniła, a potem wsiedli do statku. Ahsoka usiadła za nim i zasnęła, aby odespać wczesną (jak dla niej) pobudkę.
                                                                         
                                                                              * * *

Obudził ją głośny huk i dźwięk alarmu. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać no ale... Hej chwila ALARM! To znaczy, że coś się dzieje. Od razu oprzytomniała. Spojrzała na swojego mentora i spytała:
- Co się dzieje! - krzyknęła, żeby zagłusić ryk alarmu.
- Przy lądowaniu, walnęliśmy w jakąś skałę.
- Ale jak to? Przecież ktoś prowadził.
- No tak... bo ja...
- Eh. Wiedziałam, że nie umiesz sterować.
- To nie prawda! - odpowiedział jak obrażone dziecko Skywalker.
Ahsoka podbiegła do sterów i spróbowała zapobiec rozbiciu, lecz to nic nie dało. Ostatnie co poczuła to ból. Wielki ból.

___________________________________________________________________________________
Cześć. Witam na moim blogu. Jest to mój pierwszy blog, ale mam nadzieję, że się spodoba zachęcam do czytania i komentowania.
NMBZW!