niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 3

    ~Anakin~
Wziął swoją ranną padawankę na ręce, najdelikatniej jak potrafił, żeby nie sprawić jej bólu. Starał się nie dotykać jej głębokich i zakrwawionych ran. Jej delikatne i chude ciało leżało bezwładnie w jego silnych ramionach. Wszedł do rozbitego statku i położył ją na siedzeniu. Poszedł na tyły statku po apteczkę. Na szczęście leżała na swoim  miejscu. Wyjął z niej bandaże, podszedł do Ahsoki, opatrzył jej rany i przemył resztką wody utlenionej, którą udało mu się znaleźć. Nie był uzdrowicielem, więc opatrunki były bardzo prowizoryczne, ale na razie to musiało wystarczyć. Wyjął swój komunikator żeby skontaktować się z Obi-wanem. Nie odbierał.
- To do niego niepodobne. Przecież jest takim porządnym i przykładnym Mistrzem Jedi. No cóż będę sobie musiał poradzić bez niego - powiedział sam do siebie.
W końcu postanowił się przejść. Spacery pomagały mu się uspokoić. Wyszedł na dwór i ruszył przed siebie. Nie przejmował się gdzie idzie, po prostu szedł, szedł i szedł, aż nagle potknął się. Podniósł to coś. przez co leżał teraz w piachu. Był to... miecz Obi-wana!
- Skąd on się tu wziął!? - krzyknął zaskoczony - Obi-wan nigdy nie zostawił by tak swojej broni. Zawsze powtarzał mi, że Jedi bez miecza, jest jak Jedi bez ręki. Raczej go nie zgubił... na pewno go nie zgubił... a to znaczy, że ma kłopoty! No nie! Jeszcze on! Nie mam już dość problemów?!
Szybko zawrócił i z powrotem pobiegł do statku. Wskoczył do środka, zabrał plecak i już miał wyjść, gdy przypomniał sobie o Ahsoce. Była w ciężkim stanie, nie mógł jej tak po porostu zostawić. Po chwili wpadł na pomysł. Nie był zbyt dobry, ale innego nie miał. Zbudował na szybko nosze i umieścił na nich swoją młodą padawankę. Poszedł w stronę ledwo widocznego na horyzoncie miasta. Musiał się spieszyć, aby uratować Obi-wana.

  ~Obi-wan~
Obudziło go światło latarki, którą świecił mu po oczach droid. Szybko rozejrzał się i zobaczył, że znajduje się na jakimś statku. Siedział przywiązany do krzesła, a obok niego stał robot, który najwyraźniej miał za zadanie sprawdzić czy nic mu się nie stało.
- Za godzinę przyniosę ci jedzenie, Jedi - powiedziała maszyna.
Kenobiego trochę dziwiło to zachowanie. Był pewny, że jego porwanie to sprawka separatystów, a oni raczej nie traktowali swoich wrogów dobrze. Nagle droid podszedł do niego i go rozwiązał. To całkowicie zbiło  Obi-wana z tropu. Dlaczego go uwolnił? To było dla niego niezrozumiałe.
- Nie próbuj uciekać bo wtedy zaczniemy cię traktować dużo gorzej. Zamknę cię tu więc i tak się nie wydostaniesz - rozległ się znowu mechaniczny głos.
Gdy już Obi-wan został sam, zaczął rozmyślać co zrobić. O dziwo szybu wentylacyjnego nie było, a przez zamknięte, pancerne drzwi nie wyjdzie bez miecza.
- Chyba będę musiał polegać na Anakinie...

______________________________________________________________________
Hejka! Na wstępie chciałabym przeprosić, że rozdział tak późno i taki krótki, ale przygotowuję się do konkursu i mam bardzo mało czasu. Chciałam tym razem się postarać i napisać choć trochę dłuższy rozdział, no ale nie mogłam.
Dedyk dla Sokitano, za to, że zawsze komentuje ;)
NMBZW!

czwartek, 14 kwietnia 2016

LBA!

Myślę, że wszyscy wiedzą co to jest, ale na wszelki wypadek szybko wytłumaczę.
Dostajesz nominację od innego bloggera/bloggerki i odpowiadasz na 11 pytań. Potem musisz nominować kolejne 11 osób (nie można tej przez którą zostałeś nominowany). Służy to rozpowszechnieniu bloga.

Dobra, przejdźmy do rzeczy. Zostałam nominowana przez Magdę Kenobi (tu macie link do jej  bloga:http://starwars-nowa-historia.blogspot.com/), z czego bardzo się cieszę :D.

Oto pytanka i moje odpowiedzi:
1. Umiesz piec ciastka?
No jasne! Najbardziej lubię piec babeczki, ale to się chyba nie liczy jako ciasteczka
2. Masz rodzeństwo?
Niestety... grrr.
3. Którą godzinę najbardziej lubisz?
Yyyy... no nie wiem. Na pewno taką w której nie mam szkoły ani żadnych zajęć dodatkowych więc chyba 20:00.
4. Co byś zrobiła z masy krówkowej, makaronu i nestea?
Wrzuciłabym to wszystko do miksera i dałabym mojemu jakże "kochanemu" młodszemu braciszkowi na śniadanie. :)
5. Co byś zrobiła, gdyby do Twojego domu wtargnęły blogerki?
Napisałabym z nimi jeden super, genialny rozdział, a potem urządziłabym dziką balangę! :D :D
6. Umiesz grać na jakimś instrumencie?
Tak. Na pianinie i perkusji.
7. Czy wzięłabyś ślub z Hanem Solo?
Hmmm... Wiem, że gdybym powiedziała inaczej to pewnie szybko zostałabym zamordowana przez Magdę, więc.. tak.
8. Lubisz Ewoki?
Tak, są takie słodziutkie!
9.  Znasz Bledding out Imagine Dragons?
Szczerze? Nie.
10. Jakie jest Twoje ulubione ciasto?
Murzynek
11. Lubisz Sonię?
Średnio ją znam, ale ma super bloga ;)

Moje nominacje:
Idka (Mroczny Melonik)
Kiwi
Emily Tano
Nicol Rain
Kaja Szajnert (Kajcia)

Dobra, a teraz moje pytania:
1. Czy jest coś czego panicznie się boisz?
2. Wolisz białą czekoladę, czy mleczną?
3. Czy umiesz i lubisz śpiewać?
4. 10 ulubionych książek?
5. Masz jakiegoś zwierzaka?
6. Jest jakaś rzecz, która strasznie cię wkurza?
7. Masz na coś uczulenie?
8. Gdybyś nagle pojawiła się w świątyni Jedi, co byś zrobiła?
9. Jaki kolor oczu najbardziej lubisz?
10. Jaka jest twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?
11. Jesteś lewo czy prawo ręczna?




sobota, 9 kwietnia 2016

Informacyje 2

Hejo. Mam prośbę. Widzę, że jest już około 370 wyświetleń, a prawie nikt nie komentuje. Proszę komentujcie to dla mnie ważne. Komentuje tak naprawdę tylko jedna czasem dwie osoby, a dużo osób odwiedza mojego bloga więc PISZCIE KOMENTARZE PROSZĘ!

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 2

   ~Anakin~
Zobaczył Ahsokę. Leżała w kałuży krwi, cała w sińcach. Na policzku miała głębokie rozcięcie, a ręke wykręconą pod dziwnym kątem. Ale w najgorszym stanie był jej brzuch. Była na nim okropna rana, z której obficie sączyła się czerwona maź, którą dziewczyna cała była pokryta. Po środku miała wbity ostry kołek przebijający jej ciało prawie na wylot. O nie... pomyślał.
- Ahsoka... Ahsoka! - krzyczał potrząsając swoją padawanką, którą wyciągnął spod sterty kamieni - Ahsoka! Obódź się! Błagam! Obódź się...
Upadł na ziemie i skrył twarz w dłoniach. Nie płakał, łzy nie były potrzebne, aby wyrazić jego smutek. Wystarczyło spojrzeć w jego błękitne oczy, żeby zobaczyć jego emocje: smutek, żal, poczucie winy. To była tylko i wyłącznie jego wina, że Ahsoce coś się stało. To jego wina, że leży teraz bez życia. Nie mógł patrzeć na dziewczynę leżącą na piasku. Uważał ją za swoją młodszą siostrzyczkę i kochał ją nad życie. Ona i jego sekretna żona Padme były całym jego światem. To dla nich walczył i dążył do skończenia wojny między republiką, a separatystami. Chciał, aby były bezpieczne i szczęśliwe, a pozwolił, by jego małego Smarka spotkało coś tak strasznego. Popatrzył
na jej drobną postać. Pomyślał, że to aż dziwne, jak tak młoda, chuda, drobna i wyglądająca na słabą osoba mogła tak dobrze jak jego padawanka władać mieczem świetlnym, walczyć z droidami, a nawet sithami, bić się bez broni, wymyślać tak dobre i pomysłowe plany i  mieć w sobie tyle pewności siebie i odwagi. Zadziwiały go umiejętności jakie posiadała nastolatka. Była wspaniałym Jedi i wspaniałą przyjaciółką...
    ~Obi-wan~
W niedużej odległości od niego maszerowały ciężkie metalowe droidy. Ale to nie były te zwykłe głupie puszki z którymi zazwyczaj walczyli... były to jakieś nowe lepsze i bardziej nowoczesne maszyny. Były masywniejsze i silniejsze od tych starych, a to oznaczało że będą trudniejsze do pokonania. Miały także bardzo zaawansowaną i niebezpieczną broń. Obi-wan bardzo zmartwił się swym odkryciem i postanowił, że musi niezwłocznie powiadomić radę o nowym problemie. Gdy sięgał do kieszeni odkrył, że zgubił komunikator.
No nie! - pomyślał. Ostrożnie odszedł starając się pozostać niezauważonym. Niestety któryś z droidów go zauważył.
- Łapać go - powiedziała maszyna bez żadnych emocji, po czym reszta droidów rzuciła się na Kenobiego. Jedi zapalił swój miecz i począł odbijać strzały. Ze zdziwieniem stwierdził,
że broń jest ustawiana na ogłuszanie. Czemu droidy miałyby go ogłuszać? Separatyści raczej preferowali zabijanie... Nagle poczuł, że nieprzyjemny, a wręcz bolesny dreszcz
przechodzi jego ciało ( czy dreszcz może być bolesny? ). Następnie upadł na ziemie tracąc przytomność.

_____________________________________________________________________________
No hejka! Witam was. Przepraszam, że długo nie było rozdziału, ale zepsuł mi się w domu internet .
Rozdziały miały być w weekendy, ale ten jest w piątek. Cieszcie się i radujcie się! Dedyk dlaaaa....
Wszystkich, którzy komentują!
NMBZW!!!

sobota, 2 kwietnia 2016

Informacyje ;)

Hejka naklejka! Mała informacja. Zakłądka "Postacie" jest już zaktualizowana, a w ogłoszeniach parafialnych kolejny punkt!

poniedziałek, 28 marca 2016

One-shot Wielkanoc

Ahsoka obudziła się o jedenastej. Trochę zdziwiło ją to, że jej jakże kochany mistrzunio, nie obudził jej jeszcze i nie kazał iść na trening, ale nie miała nic przeciwko tej miłej odmianie. Wyjęła żelki Haribo, które kupiła wczoraj w Biedronce ( no przecież oczywiście, że oni tam mają takie sklepy,
co wyście myśleli? ), i zaczęła zjadać je garściami. Zastanawiała się dlaczego Anakin nie przyszedł do niej by wywalić ją z łóżka i wtedy przypomniała sobie...
- DZISIAJ WIELKANOC!!! - krzyknęła z radością na całą świątynie, a z korytarza i sąsiednich pokoi dały się słyszeć "grzeczne prośby" o to by była ciszej.
- Ups... Już będę ciszej. Ale zaraz chwila... - popatrzyła na zegarek - O NIE!!! - zza drzwi dobiegły jeszcze głośniejsze krzyki - spóźnię się na śniadanie wielkanocne!
Szybko ściągnęła swoją piżamę w ciasteczka i ubrała przygotowany dla niej przez Padme strój. Mistrz Windu ustalił, że na śniadanie wielkanocne, każdy Jedi, mistrz i adept mają się odświętnie ubrać. Ahsokę dziwiło to, ponieważ na co dzień, rada zabraniała nosić ozdobnych strojów i biżuterii. Gdy była już gotowa podeszła do lustra. Miała na sobie brązową zwiewną sukienkę ze złotym paskiem na biodrach. Materiał sięgał jej z przodu przed kolano, a z tyłu za. Ubranie było całe wykonane z szyfonu ( to jest taki materiał, jakby co ), a na górze były pięknie powyszywane beżową grubą nicią drobne gwiazdki. Do tego na nogach miała balerinki, natomiast na szyi  złoty naszyjnik z jelonkiem, który dostała kiedyś na urodziny od swojego mistrza. Zrobiła pirueta, żeby zobaczyć jak cudownie kręci się jej sukienka, a potem pobiegła do sali w której odbywało się święto. Przy stole czekali już jej przyjaciele. Bardzo ucieszyła się na ich widok i usiadła koło Hope i Netha ( postacie będą dzisiaj lub jutro).
- Przegapiłam coś? - spytała Tano.
- Nic oprócz jakże ciekawej przemowy mistrza Windu - odpowiedziała żartem Cassie ( to też nowa bohaterka ).
- Oh nie! A ja cały rok czekałam, aby posłuchać cóż interesującego ma nam do powiedzenia szanowny mistrz Windu. - odpowiedziała z sarkazmem, na co cała grupka się
zaśmiała. - Ale chwila... gdzie jest Zack ( o to następna nowa postać )? Przyjdzie? - zapytała z nadzieją w głosie Ahsoka.
- Niestety jeszcze nie wrócił z misji. - wtrąciła Hope ( przedstawię postacie już za niedługo ).
- Aaa... Szkoda. No cóż, trudno.
Rozmowę przerwał im Mace Windu ogłaszający, że skończył już swoją pogadankę, co spotkało się z wielką radością od strony padawanów. Ahsoka zerknęła na stół. Dopiero teraz zauważyła, że aż ugina się od różnego rodzaju wędlin i innych potraw. Dziewczyna nie wiedziała co zjeść najpierw. W końcu zdecydowała, że tak jak wszyscy, zacznie od barszczu białego. Sięgnęła po łyżkę i od razu zaczęła pochłaniać zawartość talerza w ekspresowym tempie. Niestety nie pomyślała, że zupa jest gorąca i wszystko co miała w ustach, wypluła na Anakina, który właśnie siadał przy stole.
- SMARKU! CO TY ROBISZ! TA ZUPA JEST GORĄCA! - wrzasnął otrzepując swoje ubranie.
- Yyy... sorki Rycerzyku - odpowiedziała mu padawanka próbując powstrzymać śmiech.
- Żadne "sorki" marsz do sali treningowej!
- Ale mistrzu!
- Marsz!
- Co ty masz dzisiaj taki zły humor?
- Nie twoja sprawa, a teraz na trening!
- Ygghhh... Nienawidzę cię. - burknęła obrażona Ahsoka.
***
Po raz setny powtarzali ten sam ruch. Ahsokę już dawno to znudziło. Zresztą już samo to, że musiała trenować w Wielkanoc było dosyć denerwujące, a w dodatku od dwóch godzin robili praktycznie to samo. Co odbiło jej mistrzowi, żeby zmuszać ją do trenowania w święta! Przecież to niedorzeczne! Jak tylko będzie miała okazje to powie swojemu mistrzowi co o nim...
- Ahsoko! Ahsoko! - jej rozmyślania przerwał głos Skywalkera.
- Co?
- Nie co tylko proszę Smarku.
- Rycerzyku błagam tylko nie udzielaj mi tu lekcji dobrych manier.
- Właśnie mówiłem, że koniec na dziś, ale się nie odzywałaś, co znaczy, że nie masz nic przeciwko następnym dwóm godzinom treningu - zmienił temat rycerz Jedi.
- Co? Nie!
- Tak, a teraz przejdziemy do pojedynku.
- Rycerzyku, przecież wiesz, że ja nie mam z tobą żadnych szans.
- I dlatego musisz ćwiczyć.
 Po tych słowach oboje poszli po miecze treningowe i ustawili się naprzeciwko siebie.
- Zaczynaj - rzekł krótko Anakin
- A nie możesz ty zacząć...
- Panie mają pierwszeństwo. - odparł z uśmieszkiem.
- No dobra...
Ahsoka wyciągnęła i włączyła miecz, a następnie zaatakowała. Starszy Jedi bez problemu odpierał jej ataki. Dziewczyna uderzała z lewej, z prawej, z góry i z dołu, a jej mistrz bronił się z dziecinną łatwością. Teraz on zaczął napierać. Używał V formy, stylu Djem So. Jego padawanka tej samej formy, ale stylu Shien. Jego niebieski miecz stykał się z zielonym i żółtym shoto. Przeskoczył za dziewczynę i popchnął ją mocą, a ona z impetem walnęła w ścianę. Podbiegł do niej i pomógł jej wstać.
- Nic ci nie jest? - spytał z troską w głosie.
- Nie... tylko trochę boli mnie głowa.
- Przepraszam Smarku. Trochę za mocno cię popchnąłem. Chyba starczy już treningu na dziś.
- O tak... starczy - odpowiedziała - To ja pójdę do moich przyjaciół.
Wyszła z sali i skierowała się w stronę pokoju Hope, w którym była cała paczka.
***
Weszła do pokoju, a na łóżku zobaczyła trójkę padawanów. Byli to Hope, Cassie, Neth i ... a no tak Zacka nie było, nie wrócił jeszcze z Naboo, gdzie miał misję. Ahsoce było smutno, że nie mogła spędzić świąt ze swoim najlepszym przyjacielem. Ale czy na pewno Zack był tylko przyjacielem? Darzyła go wielkim zaufaniem. W dodatku był bardzo przystojny. Jego średniej długości blond włosy, oczy jak szmaragdy... Stop! Ogarnij się! Ahsoko Tano nie wolno ci się przywiązywać. Co z tego, że Zack jest taki wspaniały... O nie! Przestań o nim myśleć! To tylko przyjaźń! Nawet nie zauważyła, że wszyscy się na nią gapią, ponieważ stała na środku pokoju i rozmyślała. Wszyscy dziwili się co jej odbiło. Tylko najbardziej inteligentna, czyli Hope, podeszła do Ahsoki i spytała:
- Ej, Soka. Co ty tak stoisz?
- Emmm... nic nic.. - odpowiedziała wymigując się od odpowiedzi. Nie chciała żeby ktoś wiedział, że Zack jej się podoba. - Ja tylko zmęczyłam się tym treningiem z Rycerzykiem.
- No tak. Kto normalny trenuje w Wielkanoc? - do rozmowy dołączył Neth.
- Nie wiem, jak wy, ale ja też miałam dziś trening. - powiedziała Cassie.
- No co ty? - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Noo. Obi-wan wymyślił, że nie jestem w formie i muszę trenować dwa razy więcej. - powiedziała, a potem spojrzała na zegarek. Była piętnasta. - Wiecie co? Ja muszę
już iść bo mam następny trening...
Wtedy komunikator Netha zadzwonił. Chłopak wyciągnął go z kieszeni i ujrzał holograficzną kopię swojego mistrza Maca Windu.
- Witaj padawanie. Mistrz Yoda przydzielił nam misję. - zaczął.
- Ale w Wielkaaanoooc... - marudził jak zwyklę Neth.
- Tak w Wielkanoc padawanie i odzywaj się do swojego mistrza z większym szacunkiem padawanie. - Netha denerwowało to, że wciąż zwracał się do niego "padawanie". Zachowywał się tak, jakby chciał podkreślić, że to on jest jego mistrzem i że jest ważniejszy i potężniejszy - Za dziesięć minut chcę cię widzieć gotowego w hangarze padawanie.
- Dobrze mistrzu. - odparł ze zrezygnowaniem rozłączając się - No to ja lecę! - zwrócił się tym razem do swoich rówieśników.
- Och! Przypomniałam sobie! - krzyknęła nagle Hope - Muszę iść do biblioteki! Chodź Cassie, pójdziesz ze mną. - i pociągnęła dziewczynę za sobą, zostawiając Ahsokę
samą ze sobą w pustym pokoju. Nie mając nic innego do roboty, skierowała swe kroki w stronę swojego pokoju. Gdy dotarła na miejsce, skoczyła na łóżko, wyciągnęła
Haribo i swojego Laptopa. Resztę dnia spędziła siedząc na Facebooku i oglądając durne filmiki na YouTubie.
____________________________________________________________________________________________________________________

No co tam u was mordeczki? Bo u mnie nuda. Siedzę w pokoju i się nudzę. No cóż, mam nadzieję, że wam święta ciekawiej mijają. No, nie ma to jak oblać swojego mistrza
wrzącą zupą, potem mieć czterogodzinny trening, walnąć o ścianę, a potem do końca dnia siedzieć w łóżku z laptopem.. no cóż. Dedyk dla wszystkich co też nudzą się w
święta!
NMBZW!

niedziela, 27 marca 2016

Rozdział 1

       ~Anakin~

Ocknął się. Rozejrzał się po statku i zauważył nieprzytomnego Obi-wana. Od razu przypomniał sobie co się stało. Lecieli na Geonosis, lecz przy lądowaniu, uderzyli w skałę. Spojrzał na Kenobiego i stwierdził, że nic poważnego mu się nie stało. Miał jedynie trochę sińców i otarć. Wtedy jego były mistrz poruszył się. Powoli otworzył oczy, a potem wstał. Widać było, że lekko kuśtyka na jedną nogę, ale nie przejął się tym za bardzo. Przez jakiś czas chodzili w ciszy po statku bez celu. Nie mieli ochoty ani powodu do rozmowy, więc po prostu siedzieli cicho. Nagle Obi-wan odezwał się:
- Gdzie jest Ahsoka Anakinie?
To pytanie sprawiło, że Skywalkera zamurowało. No tak. Ahsoka. Jak mogłem o niej zapomnieć. Co jeśli coś jej się stało? A co jeśli ktoś ją porwał? Kiedy się rozbili bok statku został cały zniszczony, więc ktoś mógł dostać się do statku. To wszystko moja wina. Ja sterowałem,  to ja nie zauważyłem tej skały.
- Anakinie. - głos starszego Jedi wyrwał go z zamyślenia.
- Yyy... nie widziałem jej... - odpowiedział.
- Musimy ją znaleźć. Chodź.
Wyszli ze statku, a raczej z jego resztek. Anakin miał przeszukać statek i jego okolice, a starszy mistrz pójść dalej, na wypadek gdyby Ahsokę ktoś zabrał. Obi-wan oddalił się, a Skywalker został sam. Próbował wyczuć swą padawankę przez moc, lecz był zdenerwowany, że nie mógł się skupić i uspokoić. Krajobraz planety przypominał mu trochę jego dzieciństwo. Piasek, piasek i piasek... wszędzie piasek i tylko gdzieniegdzie można było zauważyć wysokie skalne wieżyczki ( nie wiedziałam jak to nazwać ).Wygląd tej planety przytłaczał go. Nie lubił wspominać swojego dawnego życia. Czuł wielki ból z powodu utraty matki i wstyd, że dał się ponieść gniewu. Obszedł kilka razy szczątki statku, lecz nie znalazł Ahsoki. Już miał się poddać gdy nagle, poczuł jakiś maluteńki, słabiutki płomyczek życia, który ledwo się tlił. Wytrzymaj jeszcze chwilę, zaraz cię znajdę - pomyślał. Szybko pobiegł w kierunku, który wskazywała mu moc. Po chwili dobiegł do wielkiej sterty gruzu. Zaczął szybko odrzucać kamienie. To co zobaczył przeraziło go nie na żarty...

       ~Obi-wan~

Zostawił Anakina przy statku i ruszył przez pustynię. Z Geonosis nie miał zbyt miłych wspomnień. Kiedy długi czas temu był tu został przykuty do ogromnego słupa i atakowany przez krwiożercze potwory. Jego druga wizyta na tej planecie, też nie należała do przyjemnych. Wraz z Anakinem, Ahsoką, mistrzynią Unduli i jej padawanką, mieli za zadanie zniszczyć fabrykę droidów. Warunki były ciężkie. Już podczas lądowania jego i inne kanonierki zostały zestrzelone. Koniec końców udało im się wykonać zadanie i wrócić na Corusant, do świątyni bez poważnych obrażeń. Miał nadzieje, że i tym razem wrócą wszyscy zdrowi. Nagle, usłyszał jakiś szelest. Szybko schował się za kamieniem i nasłuchiwał co się dzieje. Odgłosy stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu stały się całkowicie słyszalne. Postanowił wychylić się  spojrzeć co wydaje taki dźwięk. To co zobaczył przeraziło go nie na żarty...

_____________________________________________________________________

Heheh, to zakończenie. Nech żyje zmuszanie ludzi do czytania, żeby wiedzieli o co chodzi! Ktoś jeszcze tak robi? Nie? Tylko ja? No to szkoda!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, chyba jest trochę dłuższy niż tamten... No cóż życzę wszystkim wesołych świąt! Mnie to się kojarzy z bożym narodzeniem, ale co tam... Wesołych świąt!
Dedyk dla Sokitano!
NMBZW!!! :D